Zielony Ład – jak dobrymi chęciami piekło wybrukowano
Wielu z Państwa pamięta na pewno masowe protesty przeciwko porozumieniu ACTA, które w założeniu nieść miało dobre zmiany jako narzędzie walki z piractwem i handlem podrobionymi towarami ale… szczytne cele uległy wynaturzeniu i mogły stanowić zagrożenie dla wolności i swobód w Internecie, prowadząc do blokowania treści, a nawet cenzury.Podobnie jest z Zielonym Ładem – to utopijna idea, która okazała się być zabójcza dla Europejczyków, a zwłaszcza dla Polaków. Ponad dekadę po masowych protestach przeciwko ACTA w całej Europie przeciw unijnym regulacjom głowę podnoszą rolnicy (ale nie tylko) wznosząc hasła przeciwko tzw. Zielonemu Ładowi. Co sprawiło, że znów wyszliśmy na ulice?
Założenia tzw. unijnego Zielonego Ładu niosły ze sobą pewną obietnicę. Zielony Ład miał być bowiem narzędziem do realizacji – słusznych skądinąd – postulatów utrzymania (tam gdzie utrata pozycji UE nie była jeszcze faktem) lub przywrócenia przewag gospodarczych Unii Europejskiej nad światową konkurencją. Kraje Europy od dekad dynamicznie się rozwijały, do czasu, w którym światowe potęgi gospodarcze takie jak Indie, Chiny, Brazylia czy Turcja nie spowodowały zmiany układu architektury światowej gospodarki z tej, kiedy pierwszy lepszy Europejczyk zapytany na ulicy odpowiedziałby bez problemu, kto jest na świecie gospodarczą potęgą, a kto absolutnym outsiderem, niebiorącym udziału w gospodarczym wyścigu mocarstw. Dziś nie jest to tak oczywiste, bo starzy liderzy osłabli a inni urośli w siłę.
Dynamiczne dążenie do wzrostu niektórych europejskich gospodarek wewnątrz wspólnoty krajów UE doprowadziło jednak także do pogłębiania się różnic i dysproporcji między tzw. Starą Unią, a państwami takimi jak Polska, która do grona krajów UE dołączyła zaledwie 2 dekady temu. Oczywiście istnieją mechanizmy, które mają temu przeciwdziałać, jak europejska polityka spójności, czy wspólna polityka rolna, ale także to, jak okazało się po latach, nie są idealne lekarstwa na zakopanie regionalnych nierówności.
Szkodliwość Zielonego Ładu dla Polski wynika dziś przede wszystkim z tego, że opiera się tzw. zielonej energii, a forsowana transformacja energetyczna jest horrendalnie dla nas kosztowna. Węgiel stanowiący dla nas główne źródło energii przez zachodnie gospodarki postrzegany jest praktycznie jako surowiec zakazany. Wymagane przez Zielony Ład postawienie na odnawialne źródła energii – i to w krótkim czasie – jest zabójcze dla gospodarek Europy środkowo-wschodniej, która z oczywistych względów nie miała czasu, ani możliwości na tak dynamiczny rozwój jak kraje zachodnie..
Powiązanie zatem wielkości wsparcia, albo w ogóle wsparcia dla polskiego rolnika od poziomu wdrożenia przez niego narzucanych zielonych rozwiązań jest zabójcze. Doprowadzi do wzrostu cen żywności, a w efekcie do zmniejszenia konkurencyjności towarów wytwarzanych na terenie Unii Europejskiej. Scenariusz w tym wypadku jest niestety następujący – nastąpi wyparcie naszej żywności przez towary, których produkcja nie jest obarczona ciężarem takich regulacji. Jaskrawym przykładem jest problem masowego napływu ukraińskiego zboża. To prosta droga do zabicia polskiego rolnictwa. W tym samym przecież czasie światowa konkurencja nie śpi. Wyprodukują więcej i taniej oraz sprzedadzą więcej i taniej.
Nie dziwi więc, że projekt, który w zamyśle brzmi atrakcyjnie, a wręcz utopijnie. Jest niebezpieczny i skrajnie niekorzystny zwłaszcza dla krajów takich jak Polska, która swój dynamiczny rozwój mogła rozpocząć nie zaraz po zakończeniu II wojny światowej, a zaledwie trzy dekady temu, uwalniając się z sowieckiego ucisku. Zwłaszcza teraz, kiedy przy naszej granicy toczy się regularna wojna, a my powinniśmy zająć się naprawdę pilnymi dla bezpieczeństwa sprawami, nie czas na szalone eksperymenty unijnych eko-biurokratów.
Arkadiusz Mularczyk