Pożary traw okiem sądeckiego strażaka [ZDJĘCIA]
Zaczęła się wiosna, a wraz z nią powróciły pożary traw. Ich przyczyną jest najczęściej chęć pozbycia się chwastów i zarośli. Strażacy co roku apelują o niewypalanie traw i przypominają, że jest to proceder bardzo niebezpieczny i karalny, który może być tragiczny w skutkach. Druhowie z OSP Nowy Sącz – Biegonice opowiadają, jak wygląda wypalanie traw z ich perspektywy.
Czytaj również: Okrutna śmierć – podczas wypalania traw zwierzęta płoną żywcem [DRASTYCZNE ZDJĘCIA]
Wypalanie traw to niechlubny zwyczaj obejmujący obecnie obszary nieużytków rolnych, terenów trawiastych i uprawnych. Ma on na celu pozbycie się pozostałości po zeszłorocznych roślinach, czasem też odstraszenie szkodników i polepszenie stanu gleby. Osoby, które chcą poprzez podpalenie zarośli pozbyć się problemu nieraz nie zdają sobie sprawy, że mogą spowodować poważne szkody.
– Ludzie myślą, że wypalając trawę pozbędą się chwastów i drobnych, biegających stworzeń. Te chwasty i tak odrosną. Wypalanie stwarza wiele zagrożen, a ogień bardzo szybko się rozprzestrzenia. Ludzie zazwyczaj wypalają trawy przy ładnej pogodzie, gdy nieraz wieje lekki wiatr. Myślą wówczas, że wszystko jest opanowane, a wystarczy chwila, silniejszy podmuch i nic nie jest pod kontrolą. Nieraz dochodzi do dużego stresu, paniki osoby podpalającej i wówczas zdarzają się zasłabnięcia ze zmęczenia, nerwów i dymu. Nieraz, w takich sytuacjach, oprócz gaszenia pożaru, zajmujemy się także osobą, która „chciała sobie posprzątać” – wyjaśnia Sławomir Wolak, członek komisji rewizyjnej OSP Nowy Sącz – Biegonice.
Niebezpieczeństwo stanowi nie tylko rozprzestrzeniający się ogień. – Bardzo poważne zagrożenie podczas wypalania tworzy gęsty, gryzący dym. Stanowi on bardzo duże niebezpieczeństwo dla osób przebywających w jego pobliżu, w tym dla nas strażaków. Natomiast, gdy pali się teren znajdujący się przy drodze dym stanowi także zagrożenie dla kierowców, ponieważ znacznie ogranicza widoczność i powoduje problemy z oceną odległości – zaznacza Krzysztof Wolak, naczelnik OSP Nowy Sącz – Biegonice.
Strażacy podkreślają także, że nieraz wypalanie ma miejsce w pobliżu beli ze słomą i sianem, szop stojących w polu, składów drewna czy lasu. Bardzo często „czyszczenie działki” odbywa się także w pobliżu domu czy między zabudowaniami. – Paląca trawa rozprzestrzenia się dość szybko, bo w granicach dwudziestu metrów na minutę. Jeżeli dojdą do tego podmuchy wiatru to ogień idzie jeszcze szybciej. Może się komuś wydawać, że ma wszystko pod kontrolą, ale to tylko złudzenie – mówi Krzysztof Wolak.
Czytaj również: Nowy Sącz: Prawie spłonął nowy dom. W pobliżu paliła się sucha trawa [ZDJĘCIA]
Osoby, które biorą się za wypalanie traw, nie zdają sobie sprawy, że nie tylko mogą wywołać bardzo duży pożar, ale także narażają na niebezpieczeństwo zdrowie i życie strażaków. – Sama droga dojazdu do zdarzenia stanowi zagrożenie, ponieważ jadąc na sygnale wywołujemy zamieszanie na drodze. Na miejscu zdarza się także, że w wyniku podmuchu wiatru jesteśmy otoczeni przez ogień i dym – podkreśla Sławomir Wolak, a jego kolega z OSP Mirosław Ryczek, zastępca prezesa dodaje: – wówczas dochodzi wysoka temperatura, która może spowodować oparzenia, nawet pomimo kombinezonów. Gasząc taki pożar nieraz nawdychamy się dymu, który nawet pomimo masek może dostać się do dróg oddechowych.
– Bardzo często palą się nieużytki, gdzie teren jest trudnodostępny i nierówny. Nieraz nie ma dojazdu, więc bierzemy gaśnice i idziemy pieszo nawet kilkaset metrów. Gasimy pożar, aż tu nagle w dymie potykamy się i wywracamy – mówi Banach Paweł, członek zarządu.
Jak podkreślają strażacy, bezpośrednie zagrożenie to jednak nie wszystko, ponieważ dochodzi do tego także stres i zmęczenie. Niektóre akcje gaśnicze trwają nawet po kilka, kilkanaście godzin, a jednostki są nieraz wysyłane od jednego zdarzenia do drugiego. – Dyżur strażaka z Państwowej Straży Pożarnej trwa 24 godziny, natomiast my ochotnicy wysyłani do akcji porzucamy w jednym momencie nasze codzienne obowiązki i rodziny. W tamtym roku w „sezonie wypalania traw” w ciągu jednego dnia mieliśmy dziewięć wyjazdów – zaznaczają druhowie z OSP Nowy Sącz – Biegonice.
Jednym z najbardziej znanych i widocznych miejsc w Nowym Sączu, gdzie rokrocznie dochodzi do wypalania trawy jest Winna Góra. – Jadąc gasić palącą się tam trawę patrzymy, w którą stronę idzie dym i w pierwszej kolejności ochraniamy zabudowania. To, co nie stanowi dużego zagrożenia gasimy w drugiej kolejności, ponieważ jeżeli ogień pójdzie w osiedle, to może dojść do poważnych pożarów. Natomiast gdy mamy więcej zastępów do dyspozycji dzielimy swoje siły – wyjaśnia metodykę działania Sławomir Wolak.
Straży nie poprzestają jednak tylko na gaszeniu pożarów i prowadzą akcje edukacyjne wśród dzieci i młodzieży. – Chcemy zapobiegać pożarom, bo być może w ten sposób dotrzemy do młodych i nie będą oni podpalać traw. Przez najmłodszych chcemy też dotrzeć do tych starszych i być może uwaga od dziecka czy wnuka zmieni czyjeś postępowanie – opowiada Krzysztof Wolak.
Do pożarów traw dochodzi najczęściej po południu i wieczorem. Natomiast na Sądecczyźnie jest ich najwięcej od Barcic w stronę Suchej Strugi, Rytra i Piwnicznej. Są także miejsca, gdzie Straż Pożarna nie otrzymuje zgłoszeń dotyczących palącej się trawy i jedną z takich miejscowości jest np. Moszczenica Wyżna.
Ostatnie statystyki Straży Pożarnej: Sądecczyzna w ogniu: 230 pożarów suchych traw! [ZDJĘCIA]
Można zatem stwierdzić, że wypalanie traw, będące działaniem niebezpiecznym i nieskutecznym, niesie ze sobą wiele zagrożeń. Dotyczą one nie tylko „podpalacza”, ale także osób postronnych i strażaków wysyłanych do opanowania rozprzestrzeniającego się ognia. Podczas wypalania ucierpieć mogą pobliskie zabudowania, las czy np. czyjś sad znajdujący się w pobliżu. Przez bezsensowne działanie jednych, drudzy mogą stracić dorobek życia. Nie można także zapomnieć o zwierzętach, które niejednokrotnie płoną żywcem.
MK
fot. MK, Facebook: OSP Nowy Sącz-Biegonice, OSP Rytro, Straż Pożarna Stary Sącz