Nowy Sącz kontra okolice. Rozmowa z Jackiem Lelkiem o współpracy dwóch Sączów
O nadchodzących wyborach samorządowych, o rozwoju Starego Sącza, ale przede wszystkim o współpracy dwóch Sączów (dokładnie to braku tej współpracy) rozmawiamy z Jackiem Lelkiem – burmistrzem Starego Sącza.
miastoNS: Czy pan Burmistrz powalczy w rozpoczętej kampanii o kolejną kadencję?
Jacek Lelek: Tak.
miastoNS: Czym zapracował Pan sobie, jako burmistrz Starego Sącza i gminy, na opinię znakomitego gospodarza?
JL: Nie mnie o to pytać, ale skoro Pan tak mówi, to przyznam, że to miłe…
miastoNS: …
JL: Odpowiedź jest i prosta, i bardziej złożona… Sam burmistrz niewiele może zdziałać. Jego siłą jest zespół. Musi mieć – i ja mam – zespół, z którym planuję, działam, realizuję przyjęte pomysły i programy; zespół, który współdziała w jednym kierunku. Jeśli mamy wspólnie określone cele, to łatwiej prowadzić i ciągnąć ten nasz, samorządowy wóz. Oczywiście, musimy mieć zaufanie i wsparcie w Radzie. Trzeba też umieć słuchać podpowiedzi. Oczywiście, wszystkim nie sposób dogodzić, ale cierpliwie trzeba szukać możliwości rozwiązania problemów, które przynosi niemal każdy dzień.
miastoNS: Czy ta armata przed budynkiem starosądeckiego urzędu skierowana w stronę Nowego Sącza ma coś sugerować?
JL: To działo obronne, nie ofensywne, jeśli ma nas bronić, to przed ewentualnymi zakusami Nowego Sącza (śmiech). Nie, wchłonięcia administracyjnego się nie obawiamy. Jesteśmy, co z góry widać jeszcze lepiej, praktycznie jednym, dużym organizmem – aglomeracją i nawet Poprad nie jest w stanie nas podzielić, a co za tym idzie mamy i powinniśmy razem rozwiązywać wspólne – co podkreślam – problemy funkcjonalne naszych – Starego i Nowego Sącza mieszkańców.
miastoNS: Jak ocenia Pan obecną współpracę z władzami Nowego Sącza? Uwsteczniła się?
JL: Uwsteczniła się? Nie, to nie jest właściwe słowo, właściwsze, celniejsze będzie: zatrzymała się na obszarach i na poziomie wypracowanym przed tą kadencją, tj.: komunikacja – MPK i wodociągi. Niestety, w tej kadencji nie udało się rozwinąć współpracy w przywołanych kwestiach ani też rozszerzyć tej współpracy na nowe obszary. Zakusy, na szczęście nieudane, przejęcia przez pana prezydenta Handzla samodzielnej kontroli nad Sądeckimi Wodociągami, bez liczenia się ze zdaniem i opiniami udziałowców spółki, a nawet wbrew nim, opowiadanie półprawd i nieprawd, nie buduje płaszczyzny i atmosfery współpracy. To dyskredytowanie, a nawet próba przekreślenia dotychczasowej współpracy w tym obszarze, która bez wątpienia przysłużyła się bardzo mieszkańcom zarówno Nowego Sącza, jak i gmin współtworzących Spółkę Sądeckie Wodociągi.
miastoNS: Bodźcem do rozwijania współdziałania samorządów miały być nowe związki międzygminne – obszary funkcjonalne, w naszym przypadku Sądecki Obszar Funkcjonalny. Powstawał w bólach. Prezydent Nowego Sącza Ludomir Handzel sceptycznie pochodził do tego pomysłu, uważał, że tylko on może przewodniczyć tej strukturze i jego obstrukcja sprawiła, że zawiązanie SOW trochę się przedłużyło…
JL: Sądecki Obszar Funkcjonalny miał być remedium na problemy przekraczające zakres działania pojedynczych samorządów. Taką formułę organizacyjną zaproponował rząd, przekazując ją do wdrażania samorządom regionalnym, by dofinansować przedsięwzięcia istotne, znaczące i ważne dla kilku samorządów. Nie jest mi zręcznie komentować działania SOF, bo jestem jego wiceprzewodniczącym, ale nie da się ukryć, że można byłoby działać aktywniej. Póki co działania SOF ograniczają się do niezbędnego minimum. Jesteśmy w trakcie zatwierdzania strategii obszaru, co jest warunkiem uruchomienia przyznanych nam środków. Jednak nie łudzę się, że realizacja tej strategii będzie przełomem we współpracy sądeckich samorządów. W naszym przypadku – Sądeckiego Obszaru Funkcjonalnego – błąd popełniliśmy u zarania. SOF tworzą wszystkie samorządy powiatu sądeckiego. Już samo dublowanie tych struktur nie jest najzręczniejsze. A powinny tylko te, które rzeczywiście są ściśle powiązane z Nowym Sączem codziennymi funkcjami, które mają wspólne problemy do rozwiązania. A dzisiaj SOF tworzą samorządy o bardzo różnych zainteresowaniach i potrzebach. Inne, żywotne problemy mają gminy z południa powiatu: Krynica, Muszyna, Piwniczna, a inne z północy, z Nowym Sączem na czele. Nie zmieniam swojego zdania, że SOF ma sens i przyszłość, ale musi dokonać się przemiana myślenia i filozofii działania.
miastoNS: Dla Starego Sącza żywotnym problemem jest powstanie połączenia zwanego „Węgierską bis”, dla Nowego Sącza – „Sądeczanka” do Brzeska…
JL: „Sądeczanka” jest ważna także dla Starego Sącza i południowych samorządów naszego powiatu, z wiadomych powodów – łatwa, szybka komunikacja istotna tak dla rozwoju gospodarczego, jak i dostępu dla wczasowiczów. Poza tym jednak, że był to sztandarowy temat w kilku kampaniach wyborczych dla kilku posłów, to nic z tego nie będzie. Szybkim rozwiązaniem, na już, byłoby dobudowanie pasów wolnego ruchu na kilku odcinkach z jednoczesnym projektowaniem Sądeczanki…. Tak jak zmodernizowano krajową 4, jednocześnie budując autostradę… Ale wróćmy na bliższe tereny. Wydawało mi się, że powstanie Węgierskiej bis jest bardziej realne. Niestety… Pewnym rozwiązaniem i odkorkowaniem obecnej Węgierskiej miało być przejście przez Dunajec od strony Wólek i włączenie się w obwodnicę starosądecką i tę wybudowaną przez powiat. Niestety, bardzo gorący spór wokół przebiegu tej drogi z początku kadencji zakopał tę inwestycję na lata… Minęło pięć naprawdę niezłych inwestycyjnie lat z ogromną dostępnością środków…
miastoNS: Ilustracją współpracy, czy braku współpracy i nastawienia władz Nowego Sącza do gospodarzy ościennych samorządów były wypowiedzi kilku radnych Rady Miasta Nowego Sącza, którzy po spotkaniu w sądeckim ratuszu mówili o „chłopach ze wsi, którzy chcą pouczać i mędrkować”…
JL: Spuśćmy zasłonę milczenia na te wypowiedzi. Ci radni sami sobie wystawili świadectwo, to było żenujące.
miastoNS: Kiedy ostatnio był Pan w sądeckim ratuszu?
JL: Musiałbym sobie przypomnieć…
miastoNS: Czego Pan, a także gospodarze samorządów, życzyliby sobie od naturalnego lidera jakim jest Nowy Sącz?
JL: Normalności w kontaktach i współpracy. Z nostalgią wspominam w tym kontekście okres prezydentury Ryszarda Nowaka. Nie do pomyślenia były wówczas obrażania, podchody. Pozyskaliśmy wspólnie znaczące fundusze i realizowaliśmy wspólne projekty, które przyniosły konkretne efekty: powstały dworce autobusowe w obu Sączach. MPK mogło zakupić nowe autobusy, dzięki czemu rozwinęliśmy siatkę połączeń autobusowych. Rozbudowaliśmy sieć kanalizacyjną i wodociągową na terenie Nowego Sącza i ościennych gmin, zmodernizowane zostały ujęcia wody dla Nowego, Starego Sącza i dla ościennych gmin, które są w spółce Sądeckie Wodociągi. Nowy Sącz konsultował z nami koncepcje rozbudowy sieci dróg, włącznie z Węgierską bis. W ostatnich latach, odnoszę wrażenie, że Nowy Sącz przyjmuje postawę „oblężonej twierdzy”, zrażając sobie potencjalnych, naturalnych partnerów i otacza się murem… Taka postawa: „każdy sobie rzepkę skrobie” i nie liczy się z otoczeniem, przekreśla szanse na naprawdę efektywne zarządzanie Sądecczyzną i na dłuższą metę nie przyniesie korzyści ani mieszkańcom Nowego Sącza, ani mieszkańcom gmin ościennych…
miastoNS: Dziękujemy za rozmowę.