miastoNS
Portal informacyjny | Nowy Sącz

Chcę, żeby mieszkańcy byli dumni z tego miasta!

0 656

W młodości pasjonował się muzyką, tańcem i górskimi wędrówkami. Był harcerzem, a nawet drużynowym „Czarnej Jedynki” w I Liceum Ogólnokształcącym w Nowym Sączu. Dzisiaj doktor Krzysztof Głuc jest dyrektorem Małopolskiej Szkoły Administracji Publicznej Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, doradza włodarzom polskich i zagranicznych miast. Pracował nad projektami samorządowymi w USA oraz na Ukrainie. Teraz chce wykorzystać zdobyte doświadczenie w swoim rodzinnym mieście, kandydując w wyborach na Prezydenta Nowego Sącza.

Pana kariera zawodowa jest aktualnie w pełnym rozkwicie. Dlaczego, więc zdecydował się Pan na start w wyborach na Prezydenta Miasta Nowego Sącza?

Przede wszystkim, pochodzę z Nowego Sącza. Nigdy się z niego nie wyprowadziłem. Nawet jeśli w jakimś okresie przebywałem czasowo poza moim miastem, to w sferze mentalnej nigdy go nie opuściłem. Poza tym uważam, że Nowy Sącz potrzebuje kogoś, kto poprowadzi go ku przyszłości. To jest świetny moment, żeby wiedzę oraz doświadczenie, które posiadam zaoferować mieszkańcom. Ze względu na swoje umiejętności, różnorodne projekty, za które byłem odpowiedzialny, mogę spojrzeć z szerszej perspektywy na miasto. A nie tylko na wybrane elementy jego funkcjonowania. Ja rozumiem Nowy Sącz, ponieważ mieszkam tu 51 lat. Znam każdą jego ulicę, a co za tym idzie jego problemy. A najważniejsze, że wiem jak im zaradzić.

Wielokrotnie w wywiadach podkreślał Pan, że chciałby podzielić się władzą z mieszkańcami. Zaangażować ich w proces decyzyjny. Jak w praktyce miałoby to wyglądać?

Chcę stworzyć aplikację na smartfony, która pozwoli na szybki kontakt z mieszkańcami. Istotna dla mnie będzie także instytucja referendum oraz spotkania z zarządami osiedli w terenie. Wiele problemów wynika bowiem jedynie z braku komunikacji.

Miasta nie mogą już być zarządzane tak, jak to miało miejsce w przeszłości. Włodarze powinni zrozumieć, że mieszkańcy mają prawo do miasta. Oczywiście tego rodzaju współpraca powinna przyjąć odpowiednią formę. Formę, która jest zgodna z prawem, ale też oddaje właściwą naturę wzajemnych relacji miasto–obywatele. Podstawową rzeczą jest zastosowanie referendum, jako środka do współdecydowania. To dzięki referendum mieszkańcy mogą wyrazić swoją opinię w określonej sprawie. Oczywiście ze względów finansowych, organizacyjnych i formalnych, nie może być ono bardzo częstym instrumentem służącym do podejmowania decyzji. Ale sprawy najważniejsze z pewnością powinny być przez referendum rozstrzygane. Istnieje inicjatywa Klubu Jagiellońskiego, która mówi, że dobrze jest raz w roku zapytać mieszkańców o zdanie na temat różnych spraw. Nie twierdzę, że musi się ono odbywać tak często, ale to jest ciekawa inicjatywa. Warto o niej podyskutować. Podczas swojej prezydentury chcę wiele spraw konsultować z mieszkańcami. Mam zamiar stworzyć aplikację na smartfony, która pozwoli mi łatwo i bez większych kosztów docierać do społeczności lokalnej oczywiście, jeżeli mieszkańcy wyrażą wolę do instalacji takiej aplikacji. Chcę wprowadzić w życie ten pomysł bardzo szybko. To może naprawdę sprawnie działać. Funkcjonowanie takiej aplikacji zmusza włodarza do pewnego rodzaju dyscypliny, do myślenia o rzeczywistym i realnym kontakcie z mieszkańcami. Kolejną sprawą jest kwestia transparentności – obrazowania tego, co miasto robi. Przemyślana polityka informacyjna musi docierać w sposób prosty, jasny, czytelny. Istotną kwestią są relacje między urzędem prezydenta a mieszkańcami, których reprezentantami są zarządy osiedli. Chcę wzmocnić rolę tych ostatnich.  

W jaki sposób?

Po pierwsze raz na pół roku władze miasta będą spotykać się z zarządami osiedli w terenie. Czyli na kadencję przypadać będzie 10 spotkań, dwa razy w roku. Z kolei raz w miesiącu przewodniczący zarządów osiedli spotykają się z prezydentem. Podczas krótkiej, godzinnej rozmowy dokonają przeglądu bieżących spraw. Trzeba wiedzieć, że wiele problemów wynika jedynie z braku komunikacji. Do rozważenia jest oddanie większej decyzyjności w sprawach finansowych zarządom osiedli. Oczywiście wszystko musi się odbywać w zgodzie z normami prawnymi.

Nigdy nie piastował Pan stanowiska prezydenta, czy burmistrza. Nie miał Pan okazji sprawdzić się także w pracy samorządowca. Ale doświadczenie w tej dziedzinie posiada Pan już spore. Doradzał Pan włodarzom kilku miast w kraju i za granicą. Uczestniczył Pan między innymi w projektach samorządowych w Stanach Zjednoczonych oraz na Ukrainie.

Brałem udział łącznie w kilkunastu takich projektach. W czasach studiów doktoranckich w Stanach Zjednoczonych miałem okazję współpracować z różnymi instytucjami, między innymi z konsulatem RP w Chicago. Realizowaliśmy ciekawe projekty na rzecz Polonii podkreślające więzi, jakie łączą amerykańskie miasto z Polską. Poza tym współpracowałem z wieloma instytucjami rządowymi oraz samorządowymi, doradzając jako autor ekspertyz i analiz. Pracowałem w zespołach oraz zarządzałem grupami ludzi, które te projekty realizowały. Wynika to także z moich obecnych obowiązków, jako dyrektora Małopolskiej Szkoły Administracji Publicznej Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie – odpowiadam tam za projekty eksperckie, badawcze, analityczne, które są realizowane w ramach współpracy z samorządami. Aktualnie mam też przyjemność uczestniczyć w dużym projekcie amerykańskim realizowanym na Ukrainie, gdzie przygotowujemy wiele instrumentów, struktur dla reformy samorządowej w tym kraju. Projekt ma na celu decentralizację władzy u naszego wschodniego sąsiada.

Współpracowałem z wieloma instytucjami rządowymi oraz samorządowymi, doradzając jako autor ekspertyz i analiz. Pracowałem w zespołach oraz zarządzałem grupami ludzi, które te projekty realizowały.

Czy jest to jeden z Pana atutów? Mam na myśli doświadczenie samorządowe, ale też i pewną świeżość, bo na stanowisku włodarza miejskiego może Pan zasiąść po raz pierwszy w życiu.

Tak, sądzę, że jest to mój atut, ale czy okaże się pomocny w walce o głosy wyborców, czas pokaże. Najnormalniej w świecie jestem gotów do pracy od pierwszego dnia. Wielokrotnie podkreślałem, że mnie interesuje konkretne działanie. Mam plan dla Nowego Sącza i chcę go zrealizować.

Często podczas swoich wykładów wspomina Pan o projekcie „Smart City”, czyli „Inteligentnym Mieście”. Pojawił się on również w Strategii Rozwoju Nowego Sącza na lata 2020+, której jest Pan współautorem. Jak może wyglądać „Smart City” w nowosądeckim wydaniu?

„Smart City” to bardzo modne określenie, które zrobiło „karierę” w polskich miastach na przestrzeni ostatnich kilku lat. Warto uzmysłowić sobie czego ta idea właściwie dotyczy, bo nie chodzi w niej o to, żeby całe miasto zostało „nafaszerowane” elektroniką. Są to tylko gadżety, instrumenty, które nie dają konkretnych rozwiązań. Ta elektronika oczywiście będzie potrzebna, na przykład w postaci aplikacji do powiadamiania służb miasta o awariach, problemach technicznych, z którymi borykają się mieszkańcy. Będziemy chcieli wykorzystać bardzo nowoczesne narzędzia do monitorowania miasta w kwestii bezpieczeństwa, ale w także w kwestii ruchu – wykorzystania parkingów, regulacji sygnalizacji świetlnej. Będą to rozwiązania mające ułatwić mieszkańcom codzienne funkcjonowanie w przestrzeni miasta. Także obywatelom niepełnosprawnym, na przykład w postaci sygnalizacji dźwiękowej dla osób niewidomych. To wszystko będzie funkcjonować w ramach pewnej infrastruktury. Jej częścią będzie też system informowania o obiektach rozsianych na terenie miasta. Budynki użyteczności publicznej znajdujące się na terenie Nowego Sącza będą wyposażone w nawigacje dla osób niewidomych – takie rozwiązania w przypadku innych miast są już stosowane. Wszystko to są aspekty technologiczne. Istotą tej idei jest jednak coś innego – myślenie w kategoriach „Smart City”, czyli zarządzania dużą liczbą danych i wyciągania wniosków z tych informacji. Jeżeli otrzymuję dane z monitoringów, parkingów, ulic, to muszę te dane przeanalizować. Kolejną sprawą jest zmiana kultury funkcjonowania urzędu, który powinien doskonale radzić sobie w świecie cyfrowym, wykorzystując ten świat do podejmowania decyzji.

A elementy świata cyfrowego w szkołach?

Mam zamiar wprowadzić program dydaktyki cyfrowej w szkołach. Musimy je otworzyć na świat cyfrowy. Młodzi ludzie są pokoleniem, które myśli inaczej niż my. Chcę zaoferować wszystkim mieszkańcom swoiste „Centrum Wiedzy”, które będzie pomostem między światem analogowym a cyfrowym. Będzie pokazywać świat przez pryzmat rozwiązań technologicznych, oddanych na użytek ludzi. Będzie tam cyfrowa biblioteka, dostęp do baz danych oraz zaawansowane pracownie dla uczniów. Będzie to między innymi pracownia kreatywności dla dzieci, czyli miejsce, gdzie będą mogły przyjść ze swoimi opiekunami i rozwijać swoje umiejętności. Mówimy, więc o pewnym konglomeracie, o zestawie elementów, które będą się składały na to, co nazwiemy „Inteligentnym Miastem”, czyli „Smart City”.

Stworzę „Centrum Wiedzy”, w którym znajdzie się cyfrowa biblioteka oraz zaawansowane pracownie dla uczniów.

W Pana programie wyborczym znalazły się takie punkty jak bezpłatna komunikacja miejska dla dzieci i seniorów, ale chce Pan też obniżyć o połowę ceny biletów okresowych oraz zmniejszyć stawki za odbiór śmieci segregowanych.

Po pierwsze chcę namówić obywateli do tego, aby przekonali się do transportu zbiorowego. Mam tu na myśli przede wszystkim dzieci i młodzież, które dojeżdżają do szkół, także spoza Nowego Sącza. Chcę, żeby mieszkańcy płacili mniejsze kwoty za bilety okresowe. To ma być zachęta do częstszego korzystania z komunikacji miejskiej. Działanie to ma na celu zmniejszenie ruchu samochodowego w  Nowym Sączu i ograniczenie zapotrzebowania na parkingi. Jeżeli chodzi o segregację śmieci to musimy dbać o środowisko – promujmy tym zachowania pozytywne. Chcę zwrócić uwagę, że ten system zachęt finansowych będzie powiązany ze specjalnymi zniżkami dla mieszkańców, między innymi będą to tańsze bilety na imprezy sportowe, czy kulturalne. Mieszkańcy będą mogli liczyć na ulgi finansowe także z tytułu płacenia podatków w naszym mieście. Podkreślałem to już podczas konferencji prasowej – każda osoba, która płaci podatek PIT, połowę z opłaconej kwoty przekazuje do budżetu miasta. Chcę promować myślenie o mieście w kategoriach miejsca, do którego utrzymania mieszkaniec dokłada się ze swoich podatków.

Bezpłatne bilety dla dzieci i seniorów oraz tańsze bilety okresowe. To ma być zachęta do częstszego korzystania z komunikacji miejskiej.

Ma Pan na myśli taki lokalny patriotyzm ekonomiczny?

To jest pewien model na rozwój. Chciałbym, żeby powstała swoista moda na mieszkanie w Nowym Sączu. Oczywiście nie można zrealizować tego w miesiąc, ale perspektywa kilkuletnia wydaje się już realna. Chcę, żeby mieszkanie na terenie naszego miasta stało się modne. Ważne, żeby mieszkańcy byli dumni z Nowego Sącza.

Jeśli wygra Pan wybory, na co mogą liczyć nowosądeczanie? Realizacja jakiej inwestycji jest dla Pana priorytetowa?

Przede wszystkim jest bardzo wiele inwestycji, które trzeba dokończyć. Na pierwszy plan wysuwa się Park Strzelecki, który musi po prostu być ukończony. Są na to środki finansowe, jest plan, który trzeba wykonać i oddać obiekt do użytku mieszkańców. Na pewno będę przywiązywał dużą wagę do dostępności obiektów rekreacyjno-wypoczynkowych, zaczynając od nowego kąpieliska, które powinno być niezwłocznie wybudowane, poprzez park wodny w rozumieniu wodnego placu zabaw dla dzieci, po ścieżki piesze i rowerowe nad brzegami Kamienicy i Dunajca. Chcę także „oddać” rzeki mieszkańcom, czyli posprzątać ich brzegi oraz kawałek po kawałku udostępniać je do użytku. Ważną rzeczą jest także projekt trzeciego mostu na Dunajcu, który miałby się znajdować przy ulicy Piramowicza. Mocno liczę, że współpraca z samorządem wojewódzkim pomoże zrealizować to zadanie. Na pewno trzeba zająć się drogami. Na początku kadencji chciałbym stworzyć plan w tej sprawie, obejmujący całe pięć lat mojej prezydentury. Wszystkie kwestie w tej sprawie od początku muszą być jasne. W związku z tym nasuwa się pytanie, skąd wziąć na to środki? Trzeba mieć świadomość, że nadal można je pozyskać z zewnątrz, z Unii Europejskiej. W ciągu tych kilku lat musimy wykorzystać każdą złotówkę, która jest dostępna, zapewniając przy tym oczywiście wkład własny. Ten plan będzie bardzo konsekwentnie realizowany. Mówimy tu o zestawie różnych inwestycji dotyczących wypoczynku mieszkańców, czyli dążeniu do poprawy jakości ich życia. Prócz tego Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej będzie dążyć do tego, żeby jak najbardziej rozwinąć swoje działania w kierunku ograniczenia wydzielania smogu. Jak pokazują dotychczasowe wyniki, konsekwencja w tej kwestii przynosi spodziewane efekty.

Ważnymi punktami mojego programu są: dostępność obiektów rekreacyjno-wypoczynkowych dla mieszkańców, niezwłoczna budowa nowego kąpieliska, wodnego placu zabaw dla dzieci, ścieżek pieszych i  rowerowych nad brzegami Kamienicy i Dunajca.

Skoro jesteśmy już przy temacie smogu, jakie ma Pan zamiar wprowadzić rozwiązania w celu poprawy jakości powietrza w mieście?

To jest bardzo ważny aspekt. Przykładowo, podłączenie Newagu do sieci MPEC w ostatnim czasie spowodowało, że emisja szkodliwych substancji do atmosfery spadła o 30 ton w skali roku. To znakomita wiadomość. Jest to na ten moment bardzo ekologiczne, czyste i bezpieczne rozwiązanie. Dlatego trzeba za wszelką cenę dążyć do tego, żeby wykorzystać możliwości, które posiada Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej. Poza tym musimy kontynuować, ze środków własnych, program wymiany kotłów. Powinniśmy regularnie przystępować do każdego programu o charakterze zewnętrznym, który pomoże nam zrealizować inwestycje. Nieważne czy będzie to projekt rządowy, czy wojewódzki. Chciałbym także zainwestować w urządzenia kominowe służące do filtrowania zanieczyszczeń. Są to technologie mające charakter prototypowy, ale co stoi na przeszkodzie, żeby to Nowy Sącz mógł je testować. Priorytetową kwestią jest także edukacja. Informowanie obywateli czym można palić w piecach, a co jest dla nas szkodliwe.

Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby Nowy Sącz stał się testerem technologii prototypowych.

Wracając do inwestycji, chciałbym porozmawiać o tej najbardziej istotnej dla kibiców piłki nożnej, czyli o budowie stadionu Sandecji Nowy Sącz. Jak się Pan zapatruje na tę kwestię?

Trzecie miasto co do wielkości w województwie małopolskim potrzebuje stadionu na swoją miarę. Dla mnie nie ma dyskusji typu: czy jest on potrzebny. To oczywiste. Musimy wybudować stadion, który będzie realizować nasze potrzeby. Wiem, że prace trwają. Istnieje już wizualizacja, jesienią ma być przedstawiony projekt wraz z kosztorysem. Wtedy też dowiemy się, jakie środki będą potrzebne. Zakładam, że ten obiekt nie będzie mieścił więcej niż 10 tysięcy kibiców – takie jest zapotrzebowanie w mieście. W kwestii finansowania trzeba jasno i trzeźwo ocenić sytuację. Po pierwsze: ile mamy pieniędzy w budżecie. Po drugie: jakie kwoty możemy pozyskać w formie dotacji od różnych podmiotów, które takie środki posiadają. Mówimy tutaj o szczeblach rządowym i komercyjnym, o instytucjach, które są do takich celów powołane i pomagają w tego rodzaju przedsięwzięciach, a także o pieniądzach unijnych. Trzecie źródło finansowania to partnerstwo publiczno-prywatne. Warto taką możliwość rozważyć. Sąd w Nowym Sączu został wybudowany na takich zasadach finansowania. Czwartą możliwością, pewnie niezbyt łatwą do zrealizowania, jest znalezienie sponsora tytularnego, który chciałby zaangażować swoje środki. Jestem gotowy na wszelką pomoc dla Sandecji, aby udało się to zrealizować. Krótko mówiąc: jestem na tak, ale z mądrym zaplanowaniem kwestii finansowych.

W sprawie stadionu jestem na tak, ale z mądrym zaplanowaniem kwestii finansowych.

Mieszkańcy chcą wiedzieć, kto będzie rządził miastem, więc może spróbujmy uchylić rąbka tajemnicy na temat Pana życia prywatnego. Ma Pan żonę i dwóch synów…

Mam żonę Joannę oraz dwóch dorosłych synów. Jeden pracuje, drugi jest studentem. Posiadam także dwa psy, labradora oraz west white highland terriera.

Będę musiał wyszukać tę nazwę w Internecie.

To może prościej: pierwszy duży biszkoptowy, drugi mały i biały (śmiech). Urodziłem się w Nowym Sączu, mieszkałem się na Piekle przez pierwsze lata swojego życia. Następnie przez wiele lat na osiedlu Barskim przy ulicy Lwowskiej, a później na Gorzkowie.

Czym zajmuje się Pan poza pracą zawodową? Co jest Pana życiową pasją?

Bardzo lubię czytać książki, ale ze względu na masę obowiązków, to czytanie odbywa się poprzez słuchanie. Jest tego spora liczba, bo około kilkudziesięciu pozycji rocznie. Sprzyja temu fakt, że często podróżuję samochodem, więc przy okazji mam czas, żeby posłuchać książek. Jeśli znajdę chwilę to próbuję oddać się grze na gitarze. To była moja pasja jeszcze z czasów dzieciństwa. Nawet grałem kiedyś w Kościele Kolejowym podczas czwartkowych oraz niedzielnych mszy dla młodzieży. Bardzo lubię chodzić po górach, jednak podobnie jak w przypadku gry na gitarze, czasu na tę aktywność jest niewiele.

Podobno był Pan najmłodszym przewodnikiem beskidzkim w Polsce.

Chcąc zostać przewodnikiem, trzeba było mieć maturę – tak mówiły przepisy. Zrobiłem ten kurs przed maturą, a po tym jak zdałem egzamin dojrzałości, dostałem też „blachę” przewodnika beskidzkiego. To był moment, kiedy rzeczywiście byłem najmłodszym przewodnikiem beskidzkim w Polsce, a jestem nim już od 1986 roku. Dzisiaj już nieaktywnym, co przyznaję ze smutkiem. W latach 80-tych byłem bardzo zaangażowany we wszelakie górskie wycieczki: po Pieninach, Beskidach i Gorcach. Znam te tereny od podszewki.

Był Pan także harcerzem.

Tak, w czasach młodości byłem harcerzem. Przez pewien czas nawet drużynowym „Czarnej Jedynki” w I Liceum Ogólnokształcącym w Nowym Sączu.

Jak Pan wspomina czasy szkolne?

Bardzo dobrze. Zarówno czasy licealne, jak i harcerskie. Był to okres, kiedy człowiek się kształtował i uczył odpowiedzialności.

Mówił Pan o pasji, jaką jest gra na gitarze. Nie pochwalił się Pan jednak zwycięstwem na Festiwalu Młodych Talentów.

To było chyba w roku 1985, kiedy byłem w III klasie liceum. Razem z moją koleżanką z klasy, Beatą Urban, wygraliśmy decyzją publiczności.

Zatańczył Pan z radości po zwycięstwie? (śmiech)

Tak, przyznaję, moją pasją był również taniec, ale to już w okresie studiów. Udało mi się zdobyć klasę „E”. Nie jest to raczej wielkie osiągnięcie ani tym bardziej powód do dumy, ale zdarzyła się taka przygoda w moim życiu.

Muzyk, tancerz, a do tego można doliczyć jeszcze epizod aktorski. Pamięta Pan swój występ w szopce noworocznej?

Tak, wspominam go z uśmiechem. Zawsze przed Bożym Narodzeniem pracownicy odnajdują ten film i  robi się wesoło.

Czego chciałby Pan życzyć mieszkańcom Nowego Sącza na najbliższe lata?

Dobrych wyborów, bo one będą decydować o tym, jaka będzie przyszłość tego miasta i tego, żeby obywatele Nowego Sącza byli dumni z tego, że tu mieszkają. Tylko tyle i aż tyle.

Dziękuję za rozmowę.

Również dziękuję.

Rozmawiał Marek Jaśkiewicz

Komentarze Facebook
Zobacz również

Zostaw odpowiedź