miastoNS
Portal informacyjny | Nowy Sącz

Podhalańska kuchnia

0 476

Tatry, Podhale i Zakopane to ulubione kierunki w czasie zimowych wakacji. Od lat cieszą się niesłabnącym powodzeniem wśród turystów w każdym wieku. Tam udają się rodziny z dziećmi, grupy przyjaciół czy nawet pary, poszukujące romantycznych uniesień. Góry przyjmują wszystkich, każdemu proponując jakieś atrakcje, dzięki którym pobyt na Podhalu będzie udany. No i oczywiście karmią wszystkich smacznie i czerpiąc z regionalnej kuchni.

Co jada się na Podhalu?

Wjeżdżając dziś do Zakopanego nie myślimy, że jeszcze nie tak dawno (w skali historii Polski) było to miasto biedne, tak samo, jak i cały region. Niezbyt też przyjazne do mieszkania, bo i na turystów przecież nie było co liczyć – ci zaczęli się pojawiać około połowy XIX wieku. Wcześniej żyło się więc trudno, a i nierzadko głodno. Górskie hale nie za bardzo nadają się do upraw rolniczych, a i bydło nie każde sobie tam poradzi. Stąd też tak duża rola owiec w gospodarce podhalańskiej, bo to one w dużej mierze dostarczały nabiału, będącego podstawą podhalańskiej diety od wiosny do jesieni (zimą owce nie dają mleka). Jedzono więc sery, jak osypek czy bundz, a i traktowano je jako walutę lokalną, płacąc nimi pasterzom. Wykorzystywano zresztą wszystkie elementy ich produkcji, to znaczy również maślankę i serwatkę. To dania proste, ale tak samo zresztą, jak i cała kuchnia tego regionu. Ciężko przecież nazwać moskole czy bryjkę daniami wyrafinowanymi, chociaż z drugiej strony na pewno dobrze zaspakajają głód, a to było najważniejsze w chłopskiej kuchni.

Kwaśnica i kiełbasa

Jednym z najważniejszych warzyw na Podhalu była kapusta. Jedzono ją surową, ale także w postaci kiszonej, w której mogła przetrwać całą zimę. Stąd wzięła się słynna kwaśnica, czyli rodzaj kapuśniaku. Kwaśna – więc i bogata w witaminę C, potrzebną zimą. Zdrowa, ale do specjalnie pożywnych nienależąca. Klasyczna kwaśnica miała bowiem w składzie wodę, kiszoną kapustę i ziemniaki. Dopiero wersja „pod turystów” została wzbogacona skwarkami, wędzonką, żeberkami, kiełbasą. W klasycznej kuchni góralskiej na takie smakowitości pozwalano sobie rzadko, wręcz od święta. Obecnie jednak wyroby wędliniarskie i mięsa z tego regionu są znane i cenione, głównie za przywiązanie do lokalnej tradycji i surowca. Do łaski wraca baranina, ceniona jest wołowina, a i ze świnek dobrze karmionych powstają świetne kiełbasy, pasztety, wędzonki. Można je spotkać w wielu daniach serwowanych w karczmach i restauracjach całego Podhala. Czasem jako dodatek, a czasem jako danie główne. Przykładowo kiełbasa z grilla w Zakopanem, serwowana w lokalu na Krupówkach, potrafi zastąpić solidny obiad, a przy tym nie rujnuje kieszeni – co też jest ważne w dzisiejszych czasach. Chrupiąca skórka, soczyste mięso, a do tego może jeszcze kawał boczku (o ile nie boicie się cholesterolu) lub garść grillowanych warzyw. Jeszcze porcja pieczywa i można delektować się smakiem lokalnych produktów w wersji street-food.

 

Komentarze Facebook
Zobacz również

Zostaw odpowiedź