miastoNS
Portal informacyjny | Nowy Sącz

Joanna Nakielska: Formę mam po dziadku

0 1 263

Na drewnianej formie odziedziczonej po dziadku, tak sobie tkam taką oto czapkę. Tym razem nie rękawicę furmańską, a czapkę. Tkam tą samą techniką, którą wpisano na listę niematerialnego krajowego dziedzictwa UNESCO*.

Czytaj również: E-rowerowy zawrót głowy

Tata się „wkurza”… to on nawleka mi osnowę, umie ją mocno napiąć na formie – w końcu to mężczyźni pałali się tą techniką, gdy wyrabiali rękawice do zrywki drewna w lesie.

Tata „narzeka”, że każdy kołek z innej „parafii”, że co trzeci wypada, że to, że tamto…. Oczywiście naprawiłby mi ją chętnie! Ale na to trzeba czasu… A ja chcę tkać! Wieczorami… po pracy, te 2 godziny zanim położę się spać, odstresować się, wyciszyć, tkać!

Czasu nie jest wiele – zwłaszcza kiedy lubi się swoją pracę zawodową. W ładne pory roku dochodzi jeszcze chodzenie po górach, bieganie, rower, spotkania z rodziną i znajomymi. A to „furmańskie” hobby jest takie wymagające, zabiera tyle czasu!

Sezon letni zlatuje jednak w mgnieniu oka. Przychodzi zima, w kalendarzu sobota, tata dorzuca drewna do kominka, i wszyscy siadamy z formą w ręce i bierzemy się za robotę.. Tata tka dużą męską rękawicę, tkanie opanował już do perfekcji, zero błędów, czysty ścieg, zawsze piękny dobór kolorystyki, taki tradycyjny a zarazem świeży, nowy. Mama trzyma w ręce formę na rękawicę mniejszą, bardziej damską, ale wymagającą tyle samo pracy, co duża. Trzeba zrobić rękawicę, paluszka, sznureczek, baranka. W międzyczasie dochodzi zdejmowanie z formy i zawiązywanie osnowy, a potem jeszcze druga rękawica…

No to ja robię czapkę… formę mam po dziadku, toteż ma szczególne znaczenie. Czapki dziadek robił rzadko, skupiał się na rękawicach. Czasem tylko sobie odmienił. Forma jest spora, wygląda jak abażur (dzieci podczas naszych pokazów mówią, że robimy lampy), zajmuje dużo miejsca. Ale czapkę robi się szybciej, łatwiej przekręcasz formę, którą wygodnie można oprzeć o cokolwiek, nie ma tylu newralgicznych miejsc na błędy jak przy rękawicy, nie trzeba robić baranka. Na koniec pompon – robi się błyskawicznie i czapka gotowa. A do tego nie trzeba robić drugiej!

Brat do niedawna najbardziej zasługiwał na miano mistrza w dziedzinie tkania rękawic furmańskich. To on od dziecka asystował przy dziadku, interesował się, wypytywał, jeździł z nim na pokazy i tkał. To on przy naszych pierwszych próbach tkania zaczynał nam rękawicę, pierwszy trudny element tego rękodzieła. No i to on wygląda jak kopia dziadka. Jak dwie krople wody rozumieli się bez słów, odkąd się urodził.

I tak sobie tkamy, całą rodziną, kiedy za oknem już ciemno, śnieg sypie czy leje deszcz. Ogień skrzy się w kominku, drewno strzela. Wprowadzamy trochę koloru w nasze życie. Kolory te widać w naszych wyrobach. Każda para rękawic jest inna, a zarazem każdy z nas ma swój specyficzny styl, dobór kolorów, akcent. Nawet formy mamy różne, bo na własną rękę je udoskonalamy, do swoich potrzeb. Oczywiście za sprawą taty, to on ma umiejętności stolarskie.

I wkładamy w nie jeszcze jedną ważną rzecz: SERCE. Tego nauczył nas dziadek.
Jestem dumna z mojej rodziny, są mistrzami nie tylko w tkaniu rękawic.
A czy ja czuje się mistrzynią? Nie wiem. Ale formę na pewno mam po dziadku!

Autor: Joanna Nakielska

Joanna Nakielska – ur. w 1985 r., z zawodu architekt, urbanista, ekonom (specjalność turystyka), rodowita mieszkanka Piwnicznej-Zdrój; najstarsza wnuczka ś.p. Michała Nakielskiego jednego z ostatnich rękawiczników, który przysłużył się do przywrócenia tej zanikającej tradycji; Joanna, jako co najmniej czwarte pokolenie, wraz z rodziną tka na specjalnych formach rękawice furmańskie, czapki, zarękawki i mitenki. Czynnie należy i współdziała na utworzonym „Szlaku tkackim rękawic furmańskich”. Tkanie rękawic furmańskich zostało wpisane na Krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO w 2022r.

 

Komentarze Facebook
Zobacz również

Zostaw odpowiedź