„Nowy Sącz przez 5 miesięcy bez obsługi „deszczówki”. Efekt? Zalane ulice i osiedla”

Podczas dzisiejszej konferencji prasowej Przewodnicząca Rady Miasta Nowego Sącza Iwona Mularczyk postanowiła wprost zapytać, czy sytuacja związana z obsługą deszczówki w Nowym Sączu mogła mieć wpływ na sytuację powodziową w Nowym Sączu. – Od stycznia do maja żadna firma nie obsługiwała kanalizacji deszczowej, należącej do miasta Nowego Sącza. Od końca maja firma, która wygrała w przetargu, obsługuje tylko 13 z 94 kilometrów kanalizacji deszczowej. Utrzymywanie kanalizacji deszczowej na terenie miasta Nowego Sącza to zadanie własne miasta. Przez 5 miesięcy byliśmy bez obsługi „deszczówki”. Efekt? Zalane ulice i osiedla – przybliżyła mieszkańcom przewodnicząca Mularczyk. W konferencji wziął również udział przewodniczący zarządu osiedla Chruślice Józef Bocheński.

Czytaj również: Nocna akcja w Nowym Sączu. Strażacy dwoją się i troją, by przywrócić normalność [Zdjęcia]

Spotkanie z mediami miało za zadanie ukazać mieszkańcom Nowego Sącza ścieżkę, jaką przeszedł Urząd Miasta, aby nawiązać współpracę z firmą, która zabezpieczy i utrzyma w należytym stanie system kanalizacji deszczowej w Nowym Sączu. Radna Iwona Mularczyk zarzuciła włodarzom miasta niegospodarność środków oraz zwróciła uwagę na małą długość sieci, którą wyłoniona firma zabezpieczy. 

Poniżej merytoryczne argumenty radnej Iwony Mularczyk w kierunku do włodarzy Nowego Sącza.

Od stycznia do maja żadna firma nie obsługiwała kanalizacji deszczowej, należącej do miasta Nowego Sącza. Od końca maja firma, która wygrała w przetargu, obsługuje tylko 13 z 94 kilometrów kanalizacji deszczowej.

Pięć przetargów na obsługę miejskiej kanalizacji deszczowej zostało unieważnionych. Niektóre oferty złożone przez zainteresowane firmy przekraczały zakładane przez Urząd Miasta kwoty nawet ośmiokrotnie.

Obecnie Nowy Sącz ma ponad 94 kilometry bieżące kanalizacji deszczowej. Na terenie miasta znajduje się 2,3 tys. studzienek rewizyjnych i 5 separatorów – wynika z pierwszej dokumentacji przetargowej opublikowanej na stronie miasta. Na obsługę „deszczówki”, studzienek i separatorów miasto w pierwszym przetargu oszacowało kwotę 600 tys. zł na 3 lata.

• W pierwszym przetargu zgłosiła się firma, która zaoferowała prawie 1,5 mln zł. Przetarg został unieważniony. Podobnie było w drugim przetargu.
• W trzecim postępowaniu wystartowało przedsiębiorstwo, które zaoferowało kwotę prawie ośmiokrotnie wyższą, bo około 4,8 mln zł.
• Od czwartego przetargu zaczęły dziać się rzeczy zupełnie niezrozumiałe. Długość „deszczówki” zmniejszyła się z ponad 90 kilometrów bieżących do 30 kilometrów bieżących, a liczba studzienek rewizyjnych z 2,3 tys. do 1,7 tys. Znaczna część kanalizacji deszczowej wyparowała. Dodatkowo umowa z potencjalnym wykonawcą miała zostać podpisana nie do końca 2023 roku, a do 2021 roku.
• W piątym przetargu, ogłoszonym 19 kwietnia tego roku, miasto wykazało w dokumentacji, że do obsługi jest tylko 13 kilometrów bieżących kanalizacji deszczowej i niewiele ponad 1 tys. studzienek rewizyjnych.
• Podobnie było w ostatnim, szóstym przetargu, który w końcu został rozstrzygnięty. Obecnie firma, która obsługuje „deszczówkę” robi to tylko na niewielkim obszarze miasta. Jest to tylko 14 procent z całości – jak wynika z dokumentacji przetargowej. Przewidziano więc do czyszczenia tylko 1050 studzienek z istniejących 2300 studzienek czyli 45% całości.

Warto zwrócić uwagę na kolejną kwestię – marnotrawstwo pieniędzy publicznych. Zgodnie z dokumentacją przetargową obsługa kilometra „deszczówki” wzrosła w stosunku do pierwszego przetargu o 500 procent! ZANIECHANIA W TYM TEMACIE ZE STRONY WŁADZ MIASTA SĄ KARYGODNE!