miastoNS
Portal informacyjny | Nowy Sącz

„To, że jesteśmy w dupie, to jasne. Problem w tym, że zaczynamy się w niej urządzać” – kilka zdań o Nowym Sączu. Część I. [Felieton. Analiza tylko dla dorosłych]

3 11 359

Od kilku już miesięcy żyjemy w świecie zdominowanym jednym tragicznym tematem – koronowirusem. Wszystkie inne kwestie niejako zeszło na drugi, bądź nawet trzeci plan. Postaramy się dziś przynajmniej na chwile oderwać się od teraźniejszych wydarzeń, niemniej jednak wcale nie po to, aby zaszczepić w naszych Czytelnikach nutkę optymizmu. Wręcz przeciwnie.

 

Czytaj również: Handzel kontra reszta świata, czyli walk o dopłatę do wody ciąg dalszy [Felieton]

 

W kilku punktach wyjaśnimy, dlaczego słowa wyśmienitego polskiego pisarza, publicysty, kompozytora i krytyka muzycznego, jak ulał pasują do sytuacji naszego miasta i jego mieszkańców. A jeśli ma być w punktach to po kolei…

Dziś o tym, co mamy :

  • Jedne z najniższych średnie wynagrodzenie w grupie miast na prawach powiatów wynoszące nieco ponad 3800 zł brutto (przy wynoszącej obecnie 5 tysięcy średniej krajowej). Trzeba przy tym zaznaczyć, że badania GUS odnoszą się tylko do przedsiębiorstw zatrudniających powyżej 9 pracowników, w innym przypadku sytuacją stałaby się pewnie jeszcze bardziej tragikomiczna. Średnia wylądowałby pewnie na poziomie jakiś 3 tysiaków, czyli około 2200 „na rękę”. Pełny wypas. Oczywiście w tym przypadku ten wspaniały wynik zawdzięczamy głownie prężnym, energicznym oraz światłym właścicielom i prezesom wspaniałych największych sądeckich firm, którzy odbierając niezliczone nagrody, statuetki i wyróżnienia jednocześnie fundują nam wszystkim swoisty płacowy Bangladesz nad Dunajcem. Życzymy wszystkiego co najlepsze rzeczonym panom. Na szczęście jest jeszcze tzw. budżetówka, dzięki której średnia jest windowana w górę (nauczyciel, policjant, strażak zarabia mniej więcej tyle samo w Sączu, co Krakowie).
  • Smog – czyli śmierdzącą, będącą w stanie lotnym półprzeźroczystym zawiesinę, która oplata nasze miasto od wczesnej jesieni do późnej wiosny. Rok, w rok, i z którą też kompletnie NIKT nie wie, co zrobić. Trudno sobie bowiem wyobrazić, żeby idąc śladem Krakowa miejscy rajcy zabronili palenia węglem i drewnem. Z powodów oczywistych – biedy nowosądeczan, fachowo nazywanym – wykluczeniem energetycznym. Podobnie, jak w przypadku wskaźnika przestępczości (o którym poniżej) dzierżymy tu więc nieustannie pozycję lidera, z tym, że staramy się przebić także na areny europejskie i światowe, żeby również w międzynarodowych rankingach najbardziej zasmrodzonych miast nas zauważono. Mamy w tym niewątpliwie, coraz większe sukcesy i z sezonu na sezon grzewczy idzie nam coraz lepiej. Tylko czekać, jak zdobędziemy pierwsze miejsce w Europie, a może i w świecie. Suma summarum żyjemy od października do kwietnia w najzwyklejszej komorze gazowej u zbiegu Kamienicy i Dunajca, która zabija nas wolno, acz systematycznie. Marnym pocieszeniem jest, że jak się ten cały syf rozrzedzi to mamy piękne górskie widoki z naszej umieralni.
  • Najwyższy wskaźnik przestępczości w Polsce, wśród zbadanych przez GUS w I połowie 2019 roku wszystkich powiatów. Z danych tych wynika, że wskaźnik przestępczości w Nowym Sączu na 10 tys. mieszkańców wynosi 614 i absolutnie nikt nam nie zagraża w dzierżeniu palmy pierwszeństwa. Ponieważ trudno zwalić ten niechlubny rekord na przyjezdnych – bo nasz gród królewski w porównaniu z takim Kołobrzegiem , czy Ustroniem Morskim, które również zmieściły się na pudle, turystyczną oazą nie jest – trzeba gratulacje za ten wspaniały wynik złożyć naszym ziomalom. I tylko wzruszenie ramion wywołują u nas wywiady, analizy, a nawet akcje społeczne podważające te dane i przekonujące, że w większości są to przestępstwa przeciw dokumentom, że miasto jest bezpieczne i takie tam ble, ble, ble… Nawet, zakładając, iż dane te nie oddają do końca rzeczywistości i naszego własnego poczucia bezpieczeństwa to fakt pozostaje faktem – poszło w świat. A ewentualnym niedowiarkom, chcieliśmy tylko skromnie przypomnieć, że już w raporcie z połowy 2017 roku „Bezpieczne i otwarte miasto. Europolis” właśnie w kategorii „bezpieczeństwo publiczne” zajmowaliśmy miejsce w ostatniej dziesiątce miast, oddając palmę pierwszeństwa w ilości przestępstw na 1000 mieszkańców tylko Sopotowi i miastu Chorzów. Nie róbmy z siebie idiotów – wtedy też fałszywe paragony z aptek zdecydowały o wspaniałym wyniku naszego miasta?
  • Wymarłą Starówkę – w okresie letnim w dni powszednie, w pozostałych porach roku codziennie mniej więcej od godziny 18 Stare Miasto wygląda jak z filmów z czasów wojny – nie, nie takie zrujnowane. Takie wyludnione. Jakby wciąż obowiązywała godzina policyjna i tylko czasami jakiś człowiek przemknie chyłkiem spiesząc się najczęściej ze sklepu lub pracy do domu. Wydaje się, że taki stan rzeczy jest powodowany bynajmniej nie troską o swoje bezpieczeństwo naszych obywateli, lecz stanem portfela i/lub przyzwyczajeniami. Zdecydowanie ponad wyjście na kolację z rodziną, czy browara ze znajomymi preferują oni domowe, bądź ogrodowe zacisze. Żeby się o tym przekonać wystarczy zajrzeć w weekendowy wieczór do Lidla czy innej Biedronki, aby zobaczyć ile ton kiełbas i hektolitrów najróżniejszych trunków ląduje w sklepowych koszykach. De gustibus non dysputantum est, nie zmienia to jednakże faktu, iż ten sposób spędzania wieczorów skutkuje jednym… Nowy Sącz w godzinach wieczornych wygląda koszmarnie, obco, niemal wrogo. Dla zatrzymujących się tu od czasu do czasu przyjezdnych, którym np. nie ma kto z miejscowych towarzyszyć musi być to przeżycie wręcz traumatyczne.
  • Szklane domy (niedouczonych odsyłamy do prozy S. Żeromskiego), a raczej szklany dom lub, jak kto woli chory sen pijanego idioty (I. Barry), który wita mieszkańców i przyjezdnych na rogatkach królewskiego miasta swoją monumentalną formą. Monument na który wydano z pieniędzy europejskich podatników ponad sto baniek (tak, tak z naszych podatków też, bo w końcu jesteśmy dumnymi członkami UE), i z którym kompletnie nikt, łącznie z prokuratorem nie wie teraz, co zrobić. Szczególnie w zestawieniu z tym czego nie mamy (o tym za tydzień) robi to delikatnie mówiąc niecodzienne wrażenie, pewnie nie tylko na mieszkańcach, lecz także dla jadących w stronę Krynicy, czy Muszyny turystach. Za tę kasę można było wybudować chociażby jedną z rzeczy, których w Sączu właśnie nie mamy lub stworzyć cykliczne wydarzenie  – czy jak się teraz fachowo mówi „event”, – który bawiłby zarówno tubylców, jak i tambylców przez z górą kilkanaście lat. Ale my chcieliśmy dogonić Kraków, tośmy kurwa dogonili i też mamy swój szkieletor.

Na dziś dość tej wyliczanki, bo nas jeszcze krew jasna zaleje, gdy będziemy dłużej temat drążyć.

Cdn…

Dr Hyde & Mr Jekyll
fot.: archiwum | Piotr Gaborek

Komentarze Facebook
Zobacz również
3 Komentarze
  1. keisyr pisze

    Felieton opisuje samą prawdę o Nowym Sączu. Myślę że I druga jego część też będzie w tym tonie. Chciałbym podpowiedzieć autorom felietonu, że ostatnio (chyba w GK) ukazał się artykuł pod tytułem 'Sądeczanie piją na potęgę” Można go wykorzystać do Państwa opisów Nowego Sącza
    Jednak na razie w Państwa felietonie czytam o patologiach miasta które są skutkami. Dlatego w kolejnych komentarzach przedstawię przyczynę tych patologii w miescie

  2. Marek pisze

    Ciekawe, że największym powodem do dumy dla lokalnych krezusów jest to, że udało się jednemu z drugim więcej oszczędzić na pensjach dla swoich ludzi.
    Na szczęście nie pracuję dla żadnego z nich i nigdy nie będę :D:D:D.
    Trzeba by zrobić jakiś ranking najlepiej płacących swoim pracownikom przedsiębiorców w Nowym Sączu. Teraz są zawody w drugą stronę :D:D:D.

  3. M pisze

    Ja już nie jestem w NS od ponad 3 lat, wcześniej nie miałem z rym miastem żadnego doświadczenia, poznałem żonę z NS i dzięki niej miałem okazje mieszkać/pomieszkiwać w tym mieście. Od najmlodzszych lat zawsze mieszkałem w największych miastach, Rotterdam, Londyn, Krakow, Warszawa. Poznałem wiele wspaniałych ludzi w NS, nawet mój serdeczny przyjaciel który urodził się w NS powiedział mi żebym uważał jak tam będę. Zastanawiałem się nad czym? Ale muszę przyznać mu racje, nie miałem możliwości znaleźć pracy tam w związku z czym dojeżdżałem co tydzień 360km w jedna stronę do Sącza aby moc żyć w życiu rodzinnym. Jednak drugiej połówce z pokolenia Sądeczanki nie spodobał się taki life style i dostałem kosza, wygrał sasiąd tez pokoleniowy Sączers. Poznałem czym jest prawdziwy NSowy hipokryzja i zakłamanie. W niedziele w kościele wszyscy sobie przekazują znak pokoju, a w poniedziałek na rodzinie solidarności wszyscy już sobie pokazuje środkowy palec. Szkoda mi tego, bo ludzie wspaniali, ale zamknięci w własnej wyjątkowości, nigdzie indziej nie doświadczyłem czegoś takiego, dlatego tez tych wiem ze sa wspaniali Sączersi, jednak nie wiele ich znajdzie człowiek w NS, najwiecej takich znajdzie człowiek na uchodźstwie. Pozdrowienia dla prawdziwych Sączersów!!!

Zostaw odpowiedź