miastoNS
Portal informacyjny | Nowy Sącz

Wybory tuż tuż! Trudne pytania w Nowym Sączu czas zacząć. Co z naszą kasą?! [Felieton]

0 2 775

Ostatnimi dniami na naszym profilu FB (klik) rzuciliśmy pomysłem stawiania pytań do wszystkich kandydatów na prezydenta i radnych Nowego Sącza przyszłej kadencji. Zwrócono nam uwagę, iż jeśli chcemy, aby miało to głębszy sens winniśmy określić reguły, wedle których osoby aplikujące o zaszczytne tytuły w naszym mieście mogłyby odnieść się do prezentowanych im zagadnień.

Czytaj również: Ile Sądeczanie wiszą kasy podwykonawcom, co ze spalarnią? Kilka starych pytań na Nowy Rok [Felieton]

Otóż śpieszymy wyjaśnić. Zdajemy sobie sprawę, że technicznie i logistycznie bardzo ciężko jest tak rzecz tę zorganizować, aby wszyscy pretendenci mogli swobodnie odnieść się do stawianych im przez nas pytań. Rachunek w tym przypadku jest stosunkowo prosty. Wystarczy, że wystartuje pięć komitetów wyborczych, z których każdy wystawi maksymalnie dopuszczalną listę 32 kandydatów na radnych i własnego kandydata na prezydenta i już liczba potencjalnie pytanych osób wyniesie równe 165 osób. Nawet zakładając, iż połowa z nich totalnie nas zlekceważy, trudno sobie wyobrazić, że pozostałe ponad 80 osób będzie miało możliwość ustosunkować się do kwestii, o które pytany. A co, jeśli komitetów będzie jeszcze więcej?  Problem stanie się jeszcze bardziej skomplikowany.

Pamiętając więc o tych ograniczeniach nasze pytania traktujemy przede wszystkim, jako podpowiedzi i sugestie dla naszych Szanownych Czytelników. To oni mogą, a naszym zdaniem wręcz powinni pytać poszczególnych pretendentów. Czy to na ich profilach w mediach społecznościowych, czy to na spotkaniach przedwyborczych lub zebraniach osiedlowych. Niejeden z przyszłych radnych będzie też odwiedzał swoich sąsiadów w bliższej i dalszej okolicy roznosząc ulotki i gadżety wyborcze. W tych wszystkich miejscach i okolicznościach pytajcie. Niech się jasno deklarują, niech rozwiewają nasze wspólne wątpliwości.

Tak jest właśnie w sprawie prezentowanych na naszym profilu facebookowym pytań o Sandecję. Pytajcie – jeśli tylko uważacie, że to ważna kwestia – czy 10 milionów rocznie na klub sportowy to przypadkiem nie za dużo, w stosunku do innych potrzeb obywateli?

Pytajcie, czy nie warto by jednak zrównać wydatków na Sandecję z wydatkami jakie ponoszą inne samorządy, które utrzymują kluby grające w II lidze (III klasie) piłkarskiej?

Zresztą z Sandecją nierozerwalnie wiążą się też pytania o stadion piłkarski przy ulicy Kilińskiego. Pytajcie – jeśli uważacie to za sprawę dla Was istotną – ile przyszły prezydent i przyszli radni chcą maksymalnie wydać na dokończenie stadionu? Czy jest jakaś górna granica, której nie przekroczą i ile ona wynosi? Pytajcie też, czy nie lepiej zarzucić budowę ośmiotysięcznika i spróbować wrócić do koncepcji stadionu o połowę mniejszego (może wyburzenie części obiektu okazać się na przykład tańsze, niż budowa molocha). Przecież gramy w II (czyli faktycznie III lidze). A za chwilę możemy grać o klasę rozgrywkową niżej. To przecież całkiem realny scenariusz. Kto miałby zapełnić ten stadion, zdaniem Waszych przyszłych reprezentantów w Ratuszu?

I rzecz kolejna…

Utrzymywanie klubu sportowego to jedno. A utrzymywanie stadionu to zupełnie inna bajka. Pytajcie więc Szanowni Państwo,  czy przyszli kandydaci na prezydenta oraz kandydaci na radnych wiedzą ile kosztuje roczne utrzymanie takiego obiektu? A jak wiedzą, czy są pewni że ich wyborcy – czyli my wszyscy – chcemy te koszty rok rocznie pokrywać?

Macie jedyną, niepowtarzalną szansę. Bo jeśli teraz tych pytań nie zadacie, to później będą Wam mówić, że to rzecz oczywista. Że jak się zbudowało stadion to podobnie, jak basen, hale sportową, czy szkołę, trzeba takie obiekt utrzymywać. I w sumie będą mieli rację. Tylko nie dodadzą rzeczy najważniejszej. Że taki stadion za grube dziesiątki milionów złotych wybudowany jest tylko po to, aby niewielka grupa osób mogła bawić się w piłkę nożną. Jedni bawią się w piłkę tę grając, pozostali kibicując. Pierwszych jest może kilkadziesiąt osób zrzeszonych w klubie, drugich kilkaset. Góra tysiąc, bądź dwa. Natomiast płacą za tę zabawę wszyscy Sądeczanie w postaci podatków. I są to ciężkie miliony, nie tylko na budowę stadionu, lecz także późniejsze jego utrzymanie oraz funkcjonowanie samego klubu i infrastruktury. Rok w rok. Bez względu na wyniki sportowe i poziom organizacyjny.

To jest dziś cała prawda o Dumie Lachów Sądeckich  i profesjonalnej piłce nożnej w Nowym Sączu. Więc pytajcie. Bo jak nie będziecie pytać, to później się nie dziwcie, że nie ma pieniędzy na budowę bloków komunalnych, dopłaty do wody, czy śmieci, lub na bezpłatne badania lekarskie dla dzieciaków. O walce ze smogiem nawet nie wspominamy. Nie ma, bo budżet nie jest z gumy. Nie da się zadłużać miasta w nieskończoność. Jeśli dziesiątki milionów złotych wydaje się na piłkę nożną to na inne rzeczy po prostu pieniędzy nie ma.

Pytajcie, i jak jesteście zatwardziałymi kibicami Sandecji to głosujcie na tych z kandydatów, którzy są w stanie wydać KAŻDE pieniądze na piłkę nożną. Oni, w Waszym imieniu znajdą zawsze usprawiedliwienie na wydawanie kolejnych pieniędzy na ukochany klub, nawet wtedy, gdy będzie on już stał na skrajem przepaści. Jak teraz.

Jeśli natomiast sport ten Wam jest obojętny lub uważacie, iż są ważniejsze priorytety w Nowym Sączu, niż piłka nożna, to pytajcie i głosujcie na tych, którzy zabawę tę pragną w naszym mieście ukrócić lub przynajmniej znacząco ograniczyć. Macie wybór i skorzystajcie z niego.

My zaś, Szanowny Czytelnicy, będziemy podpowiadać w kolejnych wpisach facebookowych i felietonach, o co jeszcze warto zagadnąć naszych przyszłych włodarzy miasta.

Raz na pięć lat jest taka szansa.

Nie wolno jej zmarnować!

Dr Hyde And Mr Jekyll
Fot.: ilustracyjne 

 

Komentarze Facebook
Zobacz również

Zostaw odpowiedź